Jeśli będziecie kiedyś w trakcie imprezy, a znajomy napisze do was z propozycją szybkiego weekendowego wypadu za granicę, to posłuchajcie rady wujka Kamila: należy wtedy kulturalnie przeprosić i powiedzieć, że z chęcią wrócicie do dyskusji następnego wieczoru. Lub za dwa dni, jeśli akurat jest piątek.
Pozwoli wam to uniknąć życia w przeświadczeniu, że lecicie do Bergamo i od razu będziecie świadomi tego, że Bergen jest po pierwsze na północ, a nie południe, po drugie w Norwegii, a nie Włoszech, a po trzecie będziecie mieli czas zastanowić się nad tym, czy różnice temperatur nie sprawiają, że właściwie to jednak niekoniecznie chcecie jechać.
Jestem głupkowaty, ale nie głupi, więc życie w pomyłce trwało wcale nie tak długo i nie zdążyłem nawet kupić japonek i kapelusza. Nieporozumienie nie zmieniło też mojego przeświadczenia, że każdy wypad to kolejne nowe drogocenne doświadczenia, które koniecznie trzeba zdobyć. Jak drogocenne wiedzą ci z was, którzy mieli okazję płacić norweskimi koronami za uciechy na mieście.
Jestem wielbicielem skandynawskiej urody i natury, a widok blond piegowatych fiordów stawiam na równi z wizytą w Luwrze (jeśli nie wyżej), dlatego klamka zapadła i dzięki tanim biletom linii lotniczych PerfumesWatchesCośDoPicia udało mi się spędzić ze znajomymi weekend w Norwegii.
Sobotę w Bergen zaczęliśmy od zwiedzania miasta; udało nam się zaliczyć imprezę na statku, tonę selfie z lokalsami, piwo na meczu, wizytę w klubie, spotkanie z policją, a ostatecznie nawet grilla. Mam słabość do miast z portami, więc sama miejscowość wydała mi się niesamowicie urokliwa. Nie jest też przesadnie zatłoczona turystami, więc można poruszać się swobodnie. Jest portowo, klasycznie, dość rustykalnie, jest sporo drewna i skandynawskiej architektury, więc jeśli lubicie tego typu miejsca, to Bergen jest dobrym wyborem.
Niedzielę natomiast spędziliśmy krążąc na zachód od miasta, szukając kontaktu z naturą. Jeśli jesteście nostalgicznymi odludkami, lubicie sobie puszczać piosenki o umieraniu, jesteście po ASP albo po prostu uwielbiacie przepiękne landszafty - będziecie zachwyceni. Ja byłem i to mimo tego, że jestem bardzo daleko od myśli o przedwczesnym zostawieniu tego szołbiznesu. Jeśli lubicie samotne wycieczki, to idealną opcją na urlop dla was będzie wypożyczenie auta elektrycznego, wyłączenie radia i bezszelestne mknięcie krętymi ścieżkami w akompaniamencie deszczu bębniącego o szybę waszego samochodu. Wrażenia niezapomniane, gwarantuję.
Choć prognozy zapowiadały dramaty pogodowe, to ani razu nie udało nam się na szczęście zmoknąć, wręcz przeciwnie - w pierwszy dzień towarzyszyło nam prawie cały czas słońce.
Zapraszam serdecznie do obejrzenia tych kilku zdjęć, które mimo napiętego grafiku udało się zrobić.
PS. Zapraszam też na mój instagram gdzie również zaczynają się pojawiać zdjęcia z Norwegii.
PS2. Poprzednia wtyczka do komentarzy się popsuła, a deweloper najwyraźniej ma ją w głębokim poważaniu, dlatego do czasu wymyślenia czegokolwiek włączyłem Disqus. Jeśli go nie widzicie, to być może gryzie wam się z AdBlockiem lub podobnymi dodatkami.
PS3. Powoli zanosi się na to, że do Bergamo też jednak trafię.